Z zazdrością patrzysz na pary,
które w ogóle się nie kłócą, gdy ty właśnie szykujesz się na kolejną sprzeczkę?
Coraz częściej zastanawiasz się, czy dobrze wybrałaś, bo przecież z ukochanym
powinnaś się lepiej dogadywać? Okazuje się – a przynajmniej tak wyszło
naukowcom, a ja się z nimi zgadzam, że kłótnie są potrzebne i co więcej, w
większości pomagają a nie szkodzą!
Kłótnia to coś w rodzaju emocjonalnego detoksu. Amerykańscy badacze
doszli do wniosku, że kobiety, które tłumią emocje, są cztery razy bardziej
narażone na ryzyko poważnych chorób niż te, które jednak czasem się kłócą. Kobiety
są więc w zdecydowanie lepszej sytuacji od mężczyzn, bo łatwiej okazują
uczucia. Kiedy uzewnętrzniają własne emocje, pozwalają sobie rozładować
napięcie na bieżąco. Zachowując zaś stoicki spokój, kumulują je i w
konsekwencji działają przeciwko sobie. Takie tłumienie emocji może się odbić na
zdrowiu, stając się źródłem kłopotów z sercem, bólów głowy czy żołądka.
Kto się czubi, ten się lubi –
głosi stare porzekadło i coś w tym jest!
Często na pierwszym spotkaniu terapii małżeńskiej psychoterapeuci mówią skłóconej parze: „To dobrze, że się kłócicie, bo jeszcze Wam na sobie zależy”. – Brak sporów mógłby oznaczać, że skapitulowaliście, uznaliście, że nie ma już sensu inwestować w związek. Konfrontacja jest przecież pewnego rodzaju zaangażowaniem.
Chcecie czy nie, musicie się z tym
zgodzić. Prawda bowiem jest taka, że jeśli by wam już nie zależało, to
odpuścilibyście sobie kłótnie i sprzeczki. Dusilibyście je w sobie udając, że
wszystko jest ok, a w międzyczasie szukalibyście kogoś, kto „da wam więcej
szczęścia”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz