Czy
możecie spojrzeć w lustro i powiedzieć, że nie macie problemów z wiernością? Że
macie czyste sumienie, bo nie dopuszczacie do sytuacji dwuznacznych? Jeśli tak,
to gratuluję, ja niestety nie mogę tego zrobić. Nie mam czystego sumienia, ale
też nigdy nie zdradziłem, co często chce mi zarzucić żona, czy też jej
koleżanki... No właśnie, zdrada... to pojęcie jest mocno nadużywane!
Nieraz zarzucano mi, że zdradzam swoją żonę. Wytykały mi to
znajome, koledzy, a niekiedy ona sama. Tym co uznawali za zdradę były przede
wszystkim zwykłe rozmowy z koleżankami, niewinny flirt, czy też przesiadywanie
przed kamerkami… Ale przecież to nie jest zdrada!
Uważam, podobnie jak większość facetów, że zdrada następuje
dopiero w momencie stosunku seksualnego – no bo jak rozmowę, czy też sam dotyk
można nazwać zdradą, skoro „do niczego nie doszło”?
Dochodzę do wniosku, że wiele kobiet zwyczajnie przesadza w
oskarżeniach i tym samym nie oczekuje, by ich mężczyzna był naprawdę mężczyzną,
tylko bardziej takim pieskiem, który będzie przy nich wiecznie warował i
spełniał każde polecenie. Przecież wejście w związek nie może oznaczać, że od
dziś musimy sobie wszystkiego odmawiać, czy też że musimy zerwać kontakt z
wszystkimi znajomymi płci żeńskiej.
Gdzie miejsce na wolność, własne zdanie i na zabawę? Dlaczego
cokolwiek się nie zrobi, to kobiety krzyczą „zdrada”! Moim zdaniem to słowo
jest ewidentnie nadużywane. Co więcej, dochodzę do wniosku, że większość kobiet
gotowa jest wszystko pod to podciągnąć, tylko po to, by móc dopiec swojemu
facetowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz