Stało się, w ostatnią sobotę nikt
nie trafił szóstki i jutro do zgarnięcia będzie około 50 mln złotych. Pieniądze
ogromne, dla wielu po prostu niewyobrażalne.
Od dawna przeciwnicy gry w lotto
śmieją się z tych grających, że płacą dobrowolny podatek od głupoty. Czy tylko
ja zauważyłem, że przed jutrzejszym losowaniem te głosy jakby ucichły, a osoby
najgłośniej krzyczące wychodzą z kolektury ze swoimi kuponami? Mówi się, że
ludzie niby się nie zmieniają. Czyżby właśnie dowiedziono, że pieniądz jest w
stanie zmienić każdego i nie ma ludzi na niego odpornych?
Nie ukrywam, że sam też gram.
Normalnie oczywiście omijam totolotka z daleka, ale podobnie jak i innych, tak
i mnie ta kumulacja skutecznie skusiła. Przyznam, że nie żałuję, bo widok
bardzo długiej kolejki do kolektury przypomniał mi czasy PRL – które według
mnie wcale nie były aż tak złe (porównując z tym, co się dzieje teraz) i
uśmiech pojawił mi się na ustach.
Ponadto, co wcale mnie nie
zdziwiło, zauważyłem, że szansa na odniesienie sukcesu mocno zbliża ludzi.
Wcześniej – z tego co mi wiadomo, sąsiad był pokłócony ze swoją rodziną. Był,
bo z tego co wczoraj widziałem już nie jest. Jak się okazało, wspólnie z całą
rodziną (wujkowie, ciotki i inne takie) zrzucił się na kupon, by móc zagrać
systemem i dzięki temu skreślić 11 zamiast 6 liczb, dzięki czemu ich szanse znacznie
wzrosły.
A mówią, że pieniądze szczęścia nie
dają. A tu proszę, skłóconą rodzinę pogodziły :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz